Friday 15 April 2011

,

Film Dnia - "Rio"








Przeglądu "Leksykonu Zwierząt" ciąg dalszy. Czas na papugi.











Animacja #1092 Code "P" Jak Parrott (Rio)

Drżało nasze gołębie serce
Ostatnia "Epoka Lodowcowa" była dość słaba, więc nie byliśmy szczególnie chętni na wycieczkę do kina na "Rio". Okazało się, że niepotrzebnie. Bo chociaż całościowo wypada trochę gorzej, to ma więcej tzw. "momentów" (śmiesznych) od "Rango".

Jak uczy film, nawet nadmierne ślinienie bywa niezastąpionym atutem.

Brawo dla scenarzystów
Szczerze - świetna robota. Wiemy, że przy animacji tego typu nie jest to ważne, ale historia opowiedziana jest niczym w dobrym filmie sensacyjnym i nie ma nawet minuty by sobie smacznie przysnąć. A o co chodzi? Papuga trafia do Rio De Janeiro w celu przedłużenia gatunki i dostaje się w ręce przemytników.

Nie tylko Rio (papuga) bedzie miał szczęście w gorącej Brazylii.


Efekty i defekty
Animacja 3D zapiera dech w piersiach i przy niektórych ujęciach występuje przysłowiowy opad szczeki (zwłaszcza trailerowa scena z lotnią). Co nam przeszkadzało, to muzyczne fragmenty - sztuczne, wymuszone i skopiowane ze scen z "Epoki".

Dla młodych i starych
Jeśli po koszmarkach w stylu "Misia Yogi" lub "Hopa" macie jakieś obawy co do filmów dla najmłodszych, to spokojnie. Ten zadowoli zarówno docelową grupę (8-12 lat) jak i dorosłych. Dojrzałych żartów jest wystarczająco dużo i są świetne "dostarczone".

Szykujcie chusteczki
Dla "emocjonalnie wyzwanych" końcówka może być istnym morzem łez. Uprzedzamy lojalnie.

Prawie jak w Świebodzinie


I tyle
Kiedy znudzimy się animacjami? Nie wiemy. Być może nigdy. Zwłaszcza, że każda jest z kosmicznym budżetem, oraz wytwórnie dbają, byśmy się nimi nie przejedli (tak 5-6 na sezon). Biznes więc kwitnie, a my możemy tylko polecić "Rio" jako wzorcowego filmowego hamburgera - ma zabawić przez półtorej godziny, bez zagłębiania się w cokolwiek (a to wcale niełatwa rzecz).



0 comments:

Post a Comment

Archiwalia

Powered by Blogger.