Tuesday 19 April 2011

Zapraszamy na drugą część relacji Maćka z łódzkiego koncertu. Tym razem pisaną gdy emocje (troszeczkę) opadły. 


Dzisiaj, po przeczytaniu tego, co wczoraj napisałem, doszedłem do wniosku, że kilka rzeczy muszę sprecyzować…


Wydaje mi się, że muszę napisać moją subiektywną ocenę przedstawienia. Napisałem, że z „Gwiezdnych Wojen” bardziej podobają mi się te nakręcone przed kilkudziesięciu laty. Ale to nie znaczy, że te sprzed kilku lat mi się nie podobają w ogóle. Można powiedzieć, że jestem ortodoksyjnym fanem „Gwiezdnych Wojen” i dla mnie całość jest wybitnym dziełem.

Tak Samo jest z twórczością Rogera Watersa. Jestem jego ortodoksyjnym wielbicielem, dla mnie Pink Floyd skończyło się na płycie „Final Cut”, czyli z chwilą, gdy z zespołu odszedł Roger Waters.

Dzisiaj jestem cały czas pod wrażeniem wczorajszego show. Dzieło wybitne, dzięki obecnej technice zyskało jeszcze więcej. Perfekcyjne zaplanowanie i wykonanie całego przedstawienia naprawdę budzi szacunek. To co się działo na scenie było momentami porażające. Na potrzeby przedstawienia zostały nakręcone nowe filmy (nie tylko animowane). Wizja autora urzeczywistniona w tych filmach powodowała dreszcze, które przechodziły mi po plecach. Zostały stworzone gigantyczne kukły, latająca świnia, robiący bardzo duże wrażenie sposób wyświetlania filmów na ekranie, który przecież cały czas się powiększał! Film oglądany w kinie w technologii 3D nie robi takiego wrażenia jak to, co stworzył i pokazał wczoraj artysta. Jest to dla mnie rozszerzenie technologii 3D. Nie wyobrażam sobie ile to wszystko musiało kosztować, jaki gigantyczny budżet musiał mieć Waters, aby to stworzyć. Ale biorąc pod uwagę ceny biletów (najtańszy 220zł) na pewno mu się to opłaci. Przed występem obszedłem Atlas Arenę i widok kilkudziesięciu czarnych tirów i autokarów, upchanych na parkingu jak śledzie w beczce zrobił na mnie duże wrażenie.

To co mi się nie podobało to na pewno akustyka sali, ale oczywiście artysty nie można o to winić. Więcej spodziewałem się również po tym co się będzie działo na Rozprawie. W drugiej części muzycy pojawili się na scenie ubrani w mundury przypominające mundury SS. Ich widok na tle animacji pokazującą budowlę podobną do greckiego Panteonu zapierał dech w piersiach, szczególnie gdy spod dachu rozwijały się czerwone, długie flagi z symbolem 2 młotów...

A teraz wyobraźcie sobie niemieckich oficerów w mundurach z gitarami elektrycznymi lub grających na perkusji. Prawdziwa groteska. W tym momencie całe napięcie budowane od początku występu uszło jak powietrze z balonu. Prysnął gdzieś misternie tkany klimat…

PS. Zapomniałem dopisać, że na Another Brickin In The Wall na scenie pojawiła się śpiewająca grupka dzieci, które wygrażały postaci Nauczyciela (ciekawe czy je również przywiózł ze sobą )…

PS2. Być może rzeczywiście na moje wrażenia słuchowe wpływ miało miejsce, które zajmowałem (stałem przy barierkach oddzielającą strefę droższych biletów od pozostałej części płyty).

PS3. I jeszcze jedno zdanie o chronologii… Mogę równie dobrze napisać, że biorę pod uwagę chronologię ukazywania się poszczególnych części „Gwiezdnych Wojen” (daty ich premier), a więc będę miał na myśli kolejność: „Nowa Nadzieja”, „Imperium Kontratakuje”, „Powrót Jedi”, „Mroczne Widmo”, „Atak Klonów” oraz „Zemsta Sithów”, jak i mogę napisać, że mam na myśli chronologię biorąc pod uwagę wydarzenie w nich przedstawione. A więc wtedy kolejność wyglądać będzie tak: „Mroczne Widmo”, „Atak Klonów”, „Zemsta Sithów”, „Nowa Nadzieja”, „Imperium Kontratakuje” oraz „Powrót Jedi”. I o taką chronologię mi właśnie chodziło ;)

PS4. Moja ocena 95/100 czyli praktycznie ideał. 
Maciek W. 

[dziękujemy po raz drugi - dadanius]

3 comments:

  1. byłem na Watersie w Pradze w 2007 roku i stalem 25 m od sceny. Potwierdzam, ze w Atlas Arenie jest duzo slabsza akustyka. Dzwiek porownujac z tym w Pradze się zlewał, nie byl raczej czysty i nie czulo się go calym ciałem, ale to oczywiscie (ja piszesz) nie jest wina Watersa.

    Bylem rownie z Pradze 3 dni wczesniej przed Łodzią i tak jak w Łodzi stalem rowniez przy barierkach płyty (te za 220 zł) to w Pradze bylem na samiutkim końcu. Musze powiedziec, ze z wiekszej odlegosci (tych 200-250 metrow) wrazenie calosci bylo jeszcze lepsze (no moze jednak nakladam pierwsze wrazenie z Pragi 2011 na wrazenie z Lodzi i to jest blad). W kazdym razie z wiekszej odleglosci widac bylo duzo wiecej- oko ogarnialo calosc tych grafik ich kompozycje, ulozenie, barwy a nie pojedyncze wycinki. Oczywiscie patrzac z blizsza- tez mialo sie inne plusy.

    Waters- na prawde w bardzo dobrej formie. Obserwowalem kolesia przez lornetke, jego miny, gesty i ogolnie jak wyglada i jest mi bardzo milo, ze tak swietnie sie trzyma. Widac, ze chlopina dba o siebie- i dobrze, niech zyje nam jeszcze dlugo i moze gdzies go jeszcze kiedys zobacze.

    ReplyDelete
  2. Byłam na drugim koncercie. Jestem jeszcze bardzo rozemocjonowana i nie wiem za bardzo, co mam ze soba zrobić...:) Koncert piękny - właściwie wciąż jeszcze mam dreszcze, a na samo wspomnienie Muzyki... tych genialnie ułożonych dźwięków chce mi się płakać...
    Płytę "The Wall" mam w DNA, mam ją w duszy i w umyśle, a spotkanie z tym materiałem na żywo było dla mnie PORAŻAJĄCE. Znowu coś się we mnie zmienia i czuję to każdym kawałkiem siebie...
    Podczas konceru stałam na płycie - niestety nie mogłam z tego miejsca obserwować wszystkiego... Kiedy czytam relacje widzę ile straciłam. Z drugiej jednak strony były momenty, kiedy nie mogłam odbierać tego, co się dzieje na scenie (i poza sceną) wszystkimi zmysłami i zamykałam oczy...
    Największym minusem była dla mnie przerwa. Wiem, że Roger Waters zawsze robi przerwy podczas koncertów, ale przyznam szczerze, że kiedy wróciłam na drugą część nie umiałam już odbierać Dźwięków wszystkimi porami skóry, duszy i umysłu... Być może jednak wpływ na to miała rewolucja emocjonalna, jaka nastąpiła we mnie podczas części pierwszej... Czasami tak jest... Za dużo, za mocno i po prostu bardziej, więcej i mocniej się już nie da...
    Pozdrawiam.
    Kasia

    ReplyDelete
  3. A mi na Comfortably popłynęły łzy...
    I to wszystko wyjaśnia, jaki był koncert.

    ReplyDelete

Archiwalia

Powered by Blogger.