Wednesday 9 March 2011











Niewinna i urocza dziewczynka z debiutu tutaj śpiewa "Jestem twoją prostytutką, zaraz będziesz mnie miał".











„Sadness is my boyfriend
Oh Sadness I’m your girl – Sadness Is My Blessing


Najpierw Adele, teraz ta
Wystarczył jeden nieudany zwiazek i dwudziestokilkuletnie dziewczę nagrywa płytę przepełniona smutkiem i rozpaczą. Wyszło jej to lepiej niż Adele.

Lepiej niż 3 lata temu
Lyke Li rozkwitła. Po niewinnym, oszczędnym debiucie, na „Wounded Rhymes” mamy muzykę mocniejszą i mroczniejszą. Podoba nam się. Bardziej od "Youth Novels". Jest na niej wściekłość i zadziorność, są potężne rytmy i prawdziwe emocje. A zarazem przepełnione jest to smutkiem i nie ukrywajmy - niektóre melodie są po prostu piękne (np. "Unrequited Love").

Refreny
Są świetne. Prawie każda piosenka ma wpadający w ucho refren. Widać duet z Bjornem Yttlingiem (tym z Johnem i Peterem) działa całkiem sprawnie. 

Im dalej tym lepiej
Cieszymy się z jeszcze jednego powodu. Na „Wounded Rhymes” lepsze piosenki są na końcu. Pełnię szczęścia osiągamy przy siódmym numerze i trwa ona do końca.
 
Yeszzz
Po nieprzesłuchiwalnej Adele, ten album wypada trochę lepiej niż na to zasługuje (myślimy ciągle o złamanych sercach). Jeszcze chyba Lykke musi dojrzeć, by mówić swoim prawdziwym głosem, ale jest na najlepszej ku temu drodze. Kibicujemy jej z całych sił. Szkoda, że za oknem słońce i zaczyna się robić zielono, bo niektóre zimne dźwięki z tej płyty długo nie będą brzmieć w naszych głośnikach.  





DO POSŁUCHANIA:

Na pewno : 08 I Know Places


Dla wytrwałych:  09 Jerome


A singiel chyba znacie: 02 I Follow Rivers

1 comment:

Archiwalia

Powered by Blogger.