Friday 2 September 2011

,

Film Dnia - Colombiana








Wyszło tak sobie. O wiele gorzej niż na papierze, ale i tak jest to solidny sensacyjny średniak - co dzisiaj ma wartość samą w sobie.











Śmierć w czarnym spandeksie 

Akcja w dobrym stylu
Na rozpoczęcie roku szkolnego polecamy wam wyjście do kina na porządny film akcji. Trochę w starym stylu, ładnie wystylizowany (pewnie to zasługa producenta Luca Bessona) i całkiem skutecznie zajmujący uwagę do końca (aczkolwiek im dalej tym gorzej - co jest zmorą współczesnego kina).

Lepkie kolumbijskie lato
Historia przedstawiona w filmie wałkowana jest w kulturze od wieków. To opowieść o zemście, która staje się treścią życia głównej bohaterki, po zamordowaniu na jej oczach (kurde, dalibyśmy sobie uciąć rękę, że zastrzelili ich w innym pokoju niż była mała) jej rodziców. Musimy dodawać, że dziewczynka miała z 9 lat? Udaje jej się przedostać do USA gdzie znajduje dom u przyjaciela rodziny (fajna rola Cliffa Curtisa), który... uczy ją mordowania. Ale fanów "Leona Zawodowca" musimy rozczarować: nie mamy w filmie żadnego wątku "mistrz-uczeń". Akcja nagle skacze kilkanaście lat w przód i Cataleya jest już profesjonalistką pełna gębą. Podobał nam się bardzo kolumbijski klimat pierwszych minut filmu, oraz misja w więzieniu, kiedy to po raz pierwszy oglądamy bohaterkę w akcji. A jest na co popatrzeć.

...między oczy Cataleya. Masz 99% pewność wtedy...
Gdzie Avatar spotyka salsę
Zoe Saldana piękna kobietą jest i basta. Jej kocie ruchy oraz naturalna zmysłowość to jedne z głównych atrakcji tego obrazu. Tańcząca z gracją w ciasnych kanałach wentylacyjnych aktorka powinna zadowolić nawet stetryczałych koneserów kobiecego piękna. A wy jej ruchy powinniście pamiętać z "Avatara", gdzie Zoe "dała ciało" Neytiri.

Ktoś w młodości marzył by być szybem wentylacyjnym? Teraz może się śmiać wam prosto w twarz.
Bum Bum Bang Bang
Akcja nie zwalnia w tym filmie na moment. Poboczne wątki mające pogłębiać profil bohaterki (jak romansowy z malarzem) są zredukowane do kilkunastosekundowych scenek, gdzie mamy wszystko wywalone kawa na ławę, a ich psychologiczna głębia oscyluje wokół poziomu polskich kabaretów. Sama akcja nie jest brutalna (nie cierpimy epatowania przemocą na siłę) oraz szalenie widowiskowa, co całkiem nam odpowiadało.

Tutaj komentarz zbędny.
I Hurt na koniec
Jesteśmy muzycznie odchyleni. I wkurzyliśmy się strasznie gdy w ostatniej scenie nagle zabrzmiał "Hurt" w wykonaniu Johnny'ego Casha. Pasuje to jak Pitbull do włoskiej opery.

I koniec
Porządnego filmu akcji nigdy nie za wiele. Szkoda, że Colombiana nie trzyma poziomu do końca, ale nie powinniście żałować wydanych na nią pieniędzy. Musicie się jednak przygotować na średniaka z kopniakiem.

PS. Tyle pisaliśmy, że zapomnieliśmy o jednym minusie jeszcze. Nie ma w tym filmie porządnego czarnego charakteru. Sam ten fakt obniżył temperaturę ostatnich scen o połowę. Tyle!

PS2. Oto prawdziwy plakat tego filmu:

0 comments:

Post a Comment

Archiwalia

Powered by Blogger.