Friday 18 March 2011








Ivan Reitman pokazuje jak nie należy kręcić romantycznej komedii.














Ździrowata Portman? Nie w tym życiu! ("Sex Story / No Strings Attached")

4 razy nie 
Jedyną rzeczą warta uwagi w tej kaszance, to Natalie Portman. Ta komedia romantyczna nie jest bowiem ani śmieszna, ani romantyczna, ani wzruszająca, ani ciekawa. Mamy wrażenie, że scenariusz pisało kilkanaście osób, bo nic nie trzyma się tu kupy. 

Niezgrabny Reitman
Główni bohaterowie widzieli się dwa razy w przeszłości (raz jako nastolatkowie, gdy Adam (Ashton Kutcher) próbował namówić Emmę (Portman) na palcówkę – wprost zwalająca z nóg kretynizmem otwierająca scena), spotykają się ponownie po 15 latach i w wyniku pewnych okoliczności zaczynają ze sobą sypiać. Jakie to były okoliczności? Otóż ojciec głównego bohatera (grany przez - poczwarna karykatura samego siebie - Kevina Kline'a) bzyknął (wybaczcie kolokwializm, nie zasługuje ten film na lepsze słowo) jego dziewczynę. Załamany Adam dzwoni więc do wszystkich znajomek w iPhonie, by się z jakąś przespać. Pijany trafia w końcu do Emmy i tam zasypia na kanapie. Po dość kompromitującym przebudzeniu, uprawia z nią seks mimo wszystko... Stwierdzają, że było fajnie i zamierzają ze sobą tylko sypiać - żadnej miłości, czy bliższego poznania. Jak myślicie szanowni czytelnicy - czy jest to możliwe? 
To dopiero jakieś dwadzieścia minut filmu. Im dalej tym gorzej. W dodatku Reitman prowadzi film z finezją i wyczuciem Ruby Rhoda.

Brawo dla... tłumaczy (?)
Nie ma to jak dobrze zrobić swoja robotę i angielski tytuł zastąpić angielskim tytułem. „Bez Zobowiazań” zrobiłoby o wiele lepszą robotę. Ale jak widać im większa chała, tym bardziej szokujący musi być tytuł, by ją (chałę) opchnąć nastolatkom. Nie chcemy być brutalnymi spoilerystami - ale film ma najbardziej konserwatywną wymowę jaką możecie sobie zażyczyć. Zapomnijcie o seksie bez zobowiązań!

A... No i Ashton Kutcher
Albo jak lubimy go nazywać po ostatnich Golden Globes – syn Bruce’a Willisa. Po surfowaniu na sukcesie „Lat 70-tych” oraz „Punk'd”  ostatnie lata dobitnie pokazują, że kutcherowskie umiejętności aktorskie mizernie wyglądają na dużym ekranie. W „Sex Story” osiąga niziny ze "wspaniałego" „Spread”. Duh!

Zniszczyć i podpalić
Trzymajcie się od tej szmiry daleko. Żal nam Natalie Portman, która robi co może by z twarzą dotrwać do ostatniej klatki, ale przez chwilę nie wierzymy jej, że do seksu może podchodzić tak przedmiotowo. Reszta jest na żenującym poziomie. 


0 comments:

Post a Comment

Archiwalia

Powered by Blogger.