Thursday 24 March 2011







Czekaliśmy, czekaliśmy, ale żadnych gałek ocznych z żyłką na stole nie było. Gdzie te oczy Julii, pytamy?











Ivan w zamrażalce (Oczy Julii / Los Ojos De Julia)

Dobry thriller - dawać
Zaczęło się nie najgorzej. Przytłumione kolory, ciężki nastrój, mówią w jakimś dziwnym języku – myśleliśmy, że dostaniemy porządny thriller. Skończyło się na biciu głową w fotel. Ale po kolei.

Hulia i jej ohosz
Dwie bliźniaczki – jedna ślepa, druga ślepnąca. Ślepa wiesza się na samym początku filmu z pomocą tajemniczej nogi, która kopniakiem w taboret eksmitowała nieszczęściarę w zaświaty. Tracąca wzrok Julia, zaniepokojona, przyjeżdża do siostry tylko po to, by odkryć ją dyndającą w piwnicy. Dla wszystkich wszystko jasne (doceńcie grę słów) - samobójstwo, ale nasza bohaterka węszy udział osób trzecich i zaczyna własne śledztwo. Szybko okazuje się, że faktycznie - śmiercionośna noga należy do jakiegoś świrusa. Następną godzinę będzie radośnie hasał sobie po ekranie, mordując to tu to tam, a ostatnie pół godziny to już tête-à-tête Julii z psycholem. 

Grzechy 
Film poległ u nas w paru miejscach. Po kolei. Zbyt nachalnie i stosując zbyt ograne środki chce nas przestraszyć. Pewne wybory Julii zdziwiłyby samego Freuda, a co dopiero nas – szarych konsumentów kina (po operacji oczu stwierdza - "aaaa, najlepiej będzie mi samej w domu gdzie powiesiła się moja siostra i mój mąż" - kurczę, tu może bardziej Jung by pomógł). Zwroty akcji i poplątany scenariusz pasowałby bardziej do meksykańskiej telenoweli niż wielkiego ekranu. Płytka i naiwna końcówka (mówimy o ostatnich dwóch minutach) zemdliła nas prawie że do nieprzytomności. Scenarzyści-sadyści pokazują nam co pięć minut, że może być jeszcze gorzej (np. gdy już zabili jej męża, to odebrali jej wizję...). To wszystko powoduje, że po 45 minutach, siedzisz sobie z fajką w zębach (tzn pepsi w ręku) i z obojętnym wyrazem twarzy myślisz ”eee, phi, cokolwiek”. 

Zakończenie
I tyle. Po dobrym początku film popłynął na płyciznę i banał. Chyba potrzeba albo świetnego scenariusza, albo rewelacyjnego wykonania, by w tych czasach zobaczyć fajny thriller ("The Resident" to jeszcze większa Ms Porażka). Idźcie lepiej w ten weekend na "Sucker Punch" albo"Good Morning TV". 
PS. Weźcie zdejmijcie z plakatu tytuł "Labirynt Fauna" bo jeszcze ktoś sobie pomyśli, że oczodoły mają z nim coś wspólnego!

1 comment:

  1. W 100% zgadzam się z tą recenzją. Od siebie dodam, że po tak ciężkiej operacji oczu (a zakładam, że to był przeszczep rogówki) za żadne skarby świata nie wypuszczono by pacjentki do domu. Praktycznie nie wolno się poruszać, o myciu głowy nie wspomnę (a tu pani odszykowana jak do Vouge'a), do tego przez długi czas wygląda się tak, jakby traktor przejechał człowiekowi po twarzy, a ból bywa nie do zniesienia. Tymczasem w filmie pan pani odwija śliczny, czysty bandaż i pojawia się śliczna (?), czysta buzia, no elegancja francja. Harh. Naprawdę głupi film. Kto by pomyślał...
    Pozdrawiam!

    ReplyDelete

Archiwalia

Powered by Blogger.