Thursday 24 February 2011



Przez następne półtora tygodnia na głównej stronie dadaniusa, zapraszamy na dzienne relacje/raporty z tegorocznych mistrzostw w narciarstwie klasycznym. Więcej statystyk znajdziecie na dadaniusie-sporty, ale na żywo publikować będziemy tutaj.
















Heia Norge!
Cieszymy się, że to właśnie Holmenkollen w tym roku gości biegaczy i skoczków, bo Norwegia jest najlepszym miejscem do przeprowadzenia takich zawodów (czy to olimpiada, czy mistrzostwa). Nigdzie indziej narty nie są wrośnięte w codzienne życie ludzi jak w Norwegii. Dlatego do dzisiaj najlepszą olimpiadą zimową była ta w Lillehammer w 1994 roku. Jeśli nie wierzycie, to przypomnijcie sobie zeszłoroczne relacje z Vancouver i obejrzyjcie ten filmik:
















Niesamowity klimat prawda? Oczywiście Mistrzostwa Świata to nie kaliber Olimpiady, ale jesteśmy pewni, że Norwegowie nas nie zawiodą. Zwłaszcza, że ich ulubienicą i główną faworytką jest Marit Bjoergen.

Justyna Kowalczyk
Mieliśmy piękny sen. Że Kowalczyk wygrywa 3 złote medale. Zwłaszcza, że w ostatnich zawodach oszczędzała siły, a złamany kijek w zeszły weekend w sprincie, również pozwolił zakonserwować trochę sił. Bjoergen z pewnością nie jest do końca pewna na co stać naszą zawodniczkę, i w naszym śnie Justyna wykorzystała to po mistrzowsku.




















A tak na poważnie - będziemy się cieszyć jak dzieci z jednego złota Kowalczyk. Bo Holmenkollen to magiczne, NORWESKIE miejsce gdzie przedstawiciele gospodarzy potrafią wznieść się na wyżyny swoich umiejętności. Bo Bjoergen udowodniła, że umie przygotowywać się do tej "jednej" imprezy w sezonie i nie zwykła zawodzić. Bo Marit przez cały sezon podkreśla, że ta impreza jest najważniejsza. Bo nie startowała w Tour de Ski. Itd... Z logiką ciężko czasami wygrać.
My możemy się jedynie cieszyć, bo będzie na co patrzeć, gdyż nasza biegaczka będzie musiała dać sobie rade nie tylko z Bjoergen, ale też z gorącą atmosferą na trasie i poza nią. Już za kilkadziesiąt minut zaczniemy uczestniczyć w tegorocznym narciarskim święcie.

Adam Małysz
Pamiętamy Adama Małysza jak startował na swoich pierwszych mistrzostwach świata w Thunder Bay w Kanadzie (latka lecą). Był to rok 1995, byliśmy w podstawówce i fanatycznie oglądaliśmy wszystkie zawody narciarskie jakie były w telewizji (jeszcze z brytyjskim świetnym komentarzem na Eurosporcie) i pamiętamy, że oszaleliśmy z radości z 10 miejsca na małej skoczni i 11 na dużej. Nic wtedy nie zapowiadało, że ten osiemnastolatek będzie jednym z najlepszym skoczkiem w historii narciarstwa.

 














W tym roku, gdy Małysz jako żywa legenda nie musi nic udowadniać, będziemy się cieszyć z medalu. Obojętnie jakiego koloru. Bo mimo wspaniałych skoków na treningach na małej skoczni i mimo tego, że Holmenkollen to jedno z ulubionych miejsc Małysza (odniósł tam swoje pierwsze zwycięstwo w PŚ) - są głodniejsi.

Inni?
Nie ma. Z całym szacunkiem dla Kamila Stocha, ale to jeszcze nie jego czas.

Otwarcie i atmosfera: 
Będzie dobrze (zdjęcia użyte za zgodą i pozwoleniem http://www.oslo2011.no):




0 comments:

Post a Comment

Archiwalia

Powered by Blogger.